malysmok18 EBooki Adam Bahdaj Użytkownik malysmok18 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 25,705 osób, 4603 z nich pobrało i opinie (9)Gość • 58 dni temuPolecam Gość • 9 miesiące temuŚwietne opowiadanie, polecam!Gość • 14 miesiące temuNie pobiera sięGość • 14 miesiące temugłupie to nie polecam Gość • 5 lata temuale dali tekst :WGość • 5 lata temujpr co za g.....noGość • 6 lata temuFajne !!!!1!!!!Gość • 6 lata temuFFFFAJNE BARDZO FFFFAJNEGość • 6 lata temuFajneTranskrypt ( 6 z dostępnych 6 stron) STRONA 1Adam Bahdaj Pilot i ja Na imię mi Waluś. Ciągle marzę o tym, żeby mieć piękny samolot i latać, gdzie tylko dusza zapragnie. Tymczasem tylko rysuję na papierze różne wspaniałe śmigłowce, odrzutowce, awionetki, szybowce, myśliwce i bombowce... A im dłużej rysuję, tym bardziej chciałbym latać. Raz, kiedy nikogo nie było w domu, wziąłem wielki blok rysunkowy mojej starszej siostry Tereski, usiadłem na dywanie i kolorowymi kredkami narysowałem prześliczny samolot. Mówię wam, zupełnie jak prawdziwy. I pomyślałem sobie: "Jakby to było dobrze mieć taki samolot dla siebie i polecieć do cioci Eli, do Olsztyna. To dopiero by się ucieszyła!" Tam sobie pomyślałem, ale zaraz zmartwiłem się, bo przecież nie umiem nawet sterować. Narysowałem więc pilota. Mówię wam, piękny pilot, zupełnie jak żywy. Miał błękitny kombinezon lotniczy, błękitną pilotkę na głowie i w ogóle wszystko miał lotnicze. Nawet spojrzenie. Jednak czegoś mu brakowało... Długo myślałem i myślałem, czego mu brakuje. Nareszcie zgadłem, że nie ma jeszcze wąsów. Dorysowałem mu wspaniałe, czarne wąsy. A wtedy... o dziwo! Pilot nagle poruszył się, spojrzał na mnie i zapytał: - Mój drogi, dlaczego dorysowałeś mi wąsy? - Myślałem, że z wąsami będzie pan poważniej wyglądał – odparłem przerażony. Pilot uśmiechnął się. - Nigdy nie miałem wąsów, ale – jeżeli lepiej podobam ci się z wąsami, to pal licho, mogą zostać. - Bardzo pana przepraszam – wyszeptałem. – Zdawało mi się, że każdy pilot powinien mieć wąsy. - Głupstwo – roześmiał się przyjaźnie. – Zapomnijmy o tym, a teraz powiedz mi, dokąd chciałbyś ze mną polecieć? STRONA 2Przetarłem oczy, bo zdawało mi się, że śnię. Ale nie śniłem. Przede mną stał żywy lotnik z czarnymi wąsami i tak na mnie patrzył, jakbyśmy się od dawna znali i niejeden lot razem odbyli. - Przepraszam, czy pan jest prawdziwy? – zapytałem nieśmiało. - Najprawdziwszy w świecie. - A ten samolot jest prawdziwy? - Słyszysz warkot silnika? - Słyszę! - Więc dlaczego zadajesz takie dziwne pytania? Powiedz mi lepiej, dokąd chcesz lecieć? - Ja... – zająknąłem się, bo byłem wciąż ogromnie zdziwiony tym wszystkim. Po chwili jednak dodałem: - Do cioci Eli. - A gdzie ciocia mieszka? - W Olsztynie, przy ulicy Bolesława Chrobrego. Pilot zatarł z zadowoleniem dłonie. - To świetnie, bo właśnie mam tam coś do załatwienia. Nie gap się tak na mnie, mój drogi, tylko wsiadaj. Za chwilę startujemy. Nie chciałem wierzyć, lecz jak tu nie wierzyć, kiedy za chwilę znalazłem się w prawdziwym samolocie, z prawdziwym lotnikiem, i – jakby nigdy nic – unieśliśmy się w powietrze.. Wzbijaliśmy się coraz wyżej, coraz wyżej, a ja wychyliłem się z kabiny i patrzyłem, co się dzieje na dole. Na dole chwilowo nic się nie działo, tylko wszystko było coraz mniejsze: domy jak zabawki, ulice jak ścieżki, a ludzie jak mrówki, które nie wiadomo dokąd idą. Dopiero wtedy zaczęło się coś dziać, kiedy Tereska wróciła ze szkoły i zobaczyła, że rysowałem na jej bloku. Wybiegła do ogrodu, zadarła głowę, pogroziła mi pięścią i krzyczała. Na szczęście nic nie słyszałem, bo silnik okropnie warczał i byliśmy już bardzo wysoko. Ładnie bym wyglądał, gdybym wpadł w jej ręce! Na szczęście byliśmy już daleko za miastem. Wzbiliśmy się jeszcze wyżej – tak wysoko, że nic nie było widać, tylko chmury. I czarne wąsy mojego pilota. Bardzo dobrze, że dorysowałem mu te wąsy, bo inaczej zdawałoby mi się, że go nie ma. Mnie w ogóle nie było widać. Zapytałem więc głośno, żeby wiedział, że jestem: - Dokąd my właściwie lecimy? - Do Olsztyna! – odkrzyknął pilot. - Wcale nie widać, że do Olsztyna. - Nie widać, bo chmury. STRONA 3- Wolałbym, żeby było bez chmur. - Ja tych chmur nie zrobiłem. - Ja też ich nie narysowałem – zawołałem. – Na moim rysunku nie było chmur. Świeciło słońce i szybowały piękne obłoczki nad lasem. Pilot okropnie się zdenerwował, a jak się zdenerwował, to poczerwieniał, więc oprócz wąsów widziałem jeszcze jego czerwone policzki. - Co ja ci na to poradzę – huknął ze złością – skoro w telewizji przepowiedziano grubą powłokę chmur! Chciałeś być lotnikiem, to siedź cicho. - W takim razie wracajmy do domu – zawołałem, bo byłem bliski płaczu. - Do jakiego domu? - Do mojego. Pewnie zaraz będzie obiad. - Chętnie bym wrócił na obiad – odparł pilot – ale zdaje mi się, żeśmy zabłądzili. - Ładna historia! Co teraz będzie? – jęknąłem. Nic ciekawego nie było, tylko chmury, chmury i chmury, gęste jak śmietana i coraz ciemniejsze, a wśród chmur nasz samolot i my. Zdawało mi się, że już nigdy nie wylecimy z tych chmur, więc żałowałem, że narysowałemten śliczny samolot i tego pilota z wąsami. Wnet jednak przestałem żałować, bo nagle chmury się rozpłynęły i wylecieliśmy na błękitne, słoneczne niebo. - Gdzie my właściwie jesteśmy? – zapytałem uradowany. - Nie mam pojęcia – odparł pilot. Ja też nie miałem, więc obaj nie mieliśmy pojęcia, gdzie się znajdujemy. Po prostu zabłądziliśmy w niezmierzonych przestworzach. - Myślałem, że jest pan lepszym pilotem – powiedziałem. - Jestem takim, jakiego mnie narysowałeś – odparł naburmuszony. - W takim razie lądujmy i dowiedzmy się od ludźmi, gdzie jesteśmy. Niestety, nie można było lądować, bo pod nami ciągnęły się lasy. - Lećmy dalej! – zawołałem. – Może znajdzie się jakaś polana. Pilot poruszył czarnymi wąsami. - Dalej nie możemy lecieć, bo nie mamy już benzyny. Jęknąłem zrozpaczony. - Jak pan mógł wystartować bez zapasu benzyny? Pilot wzruszył ramionami. STRONA 4- Za wiele ode mnie wymagasz. Dorysowałeś mi niepotrzebnie wąsy, a zapomniałeś narysować kilka kanistrów benzyny. - Ma pan rację, zapomniałem! - W takim razie lądujmy na drzewach! Na szczęście nie musieliśmy lądować na drzewach, bo niżej, tuż pod naszym samolotem, zobaczyliśmy piękny, różowy obłoczek. - To ten sam, który narysowałem nad lasem – ucieszyłem się. – Czy można na nim wylądować bezpiecznie? Pilot uśmiechnął się wyrozumiale. - Spróbujmy. Osiedliśmy lekko i miękko jak na puchowej pierzynie. Myślałem, że będziemy pierwszymi ludźmi lądującymi na takim ślicznym obłoczku, a ja będę mógł pochwalić się kolegom. Niestety, nic z tego, bo przed nami wylądował już nowiutki śmigłowiec. - Kto ośmielił się lądować tuż przed nami? – zawołałem. W odpowiedzi usłyszałem dobrze mi znany głos: - To ja, Felek Karolak. Nie poznajesz mnie? Skąd Felek Karolak znalazł się na obłoku? I to do tego w takim fantastycznym śmigłowcu? Po chwili w okienku śmigłowca ukazały się jego odstające uszy, a za nimi cały Felek. - Skąd się tu wziąłeś? – zapytałem. - A ty skąd? – zapytał Felek. - Ja... narysowałem samolot i pilota. Felek roześmiał się głośno. - Po co ci pilot? Ja narysowałem śmigłowiec i siebie. - Nie pomyślałem o tym – odrzekłem wykrętnie. – Bardzo się cieszę, że cię spotkałem. A dokąd ty lecisz? - Do Łomży. - Dlaczego właśnie do Łomży? - Bo w Łomży jest właśnie cyrk. A w cyrku występuje akrobata Piramido – Polopiryno, więc chciałem go koniecznie obejrzeć. A ty dokąd? - Do cioci, do Olsztyna. - Eee... – skrzywił się Felek. – Jedź ze mną do Łomży. Mówię ci, takiego akrobaty nie ma na świecie. - Bardzo mi przykro – odparłem – ale chciałbym zrobić niespodziankę cioci Eli. STRONA 5- Szkoda – zmartwił się Felek. - Trudno – powtórzyłem smętnie. – Właściwie to nigdzie nie możemy lecieć, bo zabrakło nam benzyny. - To głupstwo – powiedział Felek. – Mogę ci pożyczyć kilka kanistrów. Byłem przezorny i narysowałem na zapas. - Bardzo ci dziękuję – ucieszyłem się. – Oddam ci zaraz, jak tylko wrócę do domu. Dobry kolega z tego Felka Karolaka. Pożyczył nam kilka kanistrów benzyny i mogliśmy polecieć dalej. Niestety, nikt z nas nie wiedział jak i którędy leci się do Olsztyna. Polecieliśmy więc prosto przed siebie. Pogoda była piękna. Nad nami czyste niebo, pod nami lasy, pola, wioski, szosy, a na szosach samochody, jak drobne żuczki sunące swoimi ścieżkami. Było tak pięknie, że przestaliśmy się martwić. Zalecielibyśmy nie wiem dokąd, gdyby nagle coś nie prychnęło. - Co to ? – zapytałem wąsatego pilota. - Zdaje mi się, że w silniku. - W silniku ! – przeraziłem się. – To musimy wyskakiwać ! I już miałem opuścić samolot, ale pilot złapał mnie za szelki. - Przecież nie masz spadochronu – wyszeptał i zbladł jak płótno. - Głupstwo – powiedziałem. – Zaraz dorysuję. - Na czym ? - Na bloku Tereski. - Blok został przecież w domu. - A to pech ! – jęknąłem, lecz w tym samym momencie wpadłem na znakomity pomysł. - Zrobi się ! – wykrzyknąłem. – Spadochron dorysuję panu kredą na plecach. Silnik już ledwo dyszał, a ja nie zważałem na niebezpieczeństwo, tylko rysowałem. Naraz samolot wpadł w korkociąg i byłoby już po nas, gdyby spadochron się nie otworzył. Na szczęście otworzył się. Pilot złapał mnie za szelki i razem opadliśmy na ziemię. Nie wiem, jak to się stało, ale spadliśmy wprost do ogródka cioci Eli. Ciocia na mój widok omal nie zemdlała. - Waluś ! – zawołała. – Skąd ty tu spadłeś ? - Prosto z nieba – odrzekłem. – Chciałem cioci zrobić niespodziankę. - Strasznie mizernie wyglądasz. Pewno jesteś bardzo zmęczony. Może byś coś przekąsił ? Obiad dopiero za dwie godziny. - Dziękuję, ciociu, ale w tej chwili najchętniej położyłbym się na chwilę, bo mieliśmy bardzo ciężki lot. STRONA 6- Zaraz ci pościelę – powiedziała ciocia i w tym momencie spojrzała na pilota. - Kto to ten pan z czarnymi wąsami ? – zapytała. - A, ten ? – odparłem. – To pilot, który mnie tutaj przywiózł. - Wypadałoby go też zaprosić. - Tak, ciociu, tylko nie jestem pewny, czy on jest prawdziwy. Ciocia spojrzała na mnie podejrzliwie. - Co ty wygadujesz, przecież ma wąsy. - Właśnie... Ma, bo mu dorysowałem. - Ej, mój drogi, pleciesz, bo jesteś zmęczony. Prześpij się, a potem spokojnie porozmawiamy. Zaprowadziła mnie do pokoju i położyła na tapczanie. Usnąłem jak kamień. Kiedy obudziłem się, nie byłem wcale u cioci Eli, ba, nie byłem nawet w Olsztynie. Leżałem u siebie w domu na dywanie, a obok mnie blok Tereski z pięknym rysunkiem. Mówię wam, samolot był jak prawdziwy, a pilot jak żywy. Nie mogłem sobie tylko przypomnieć, skąd pilot ma takie duże czarne wąsy. Naraz z hukiem wpadła Tereska i zaczęła tupać ze złości. - Walek, sto razy ci powtarzałam, żebyś nie bazgrał na moim bloku ! - Przepraszam cię, Teresko – powiedziałem ziewając jeszcze – ale dzięki temu rysunkowi odbyłem wspaniałą podróż. - Jaką podróż ? – zapytała Tereska. - Jeżeli chcesz się dowiedzieć jaką, to zajrzyj na pierwszą stronę tej książeczki i przeczytaj, bo drugi raz nie będę opowiadał.
For the Honda Pilot's 2019 mid-cycle refresh there are revised goodies both inside and out. Changes were made to both interior and exterior as well as some i 1) Jak miał na imię główny bohater książki pt. "Pilot i ja"? a) Walduś b) Waluś c) Wituś 2) Czy autorem książki jest Adam Bahdaj? a) tak b) nie 3) Co Waluś dorysował pilotowi na samym końcu? a) samolot b) kask c) wąsy 4) Czy Waluś miał rodzeństwo? a) tak b) nie 5) Czym na obłoku nad lasem wylądował Felek Karolaka? a) samolotem b) balonem c) śmigłowcem 6) Zaznacz imiona dzieci, które były bohaterami lektury a) Tereska b) Ewa c) Witek d) Ela e) Felek f) Waluś 7) Walus marzył o tym, żeby... a) rysować co tylko mu się podoba. b) mieć piękny samolot i latać, gdzie dusza zapragnie. c) mieć tatę pilota. 8) Której kredki użył Waluś rysując strój pilota? a) zielonej b) żółtej c) niebieskiej d) czerwonej 9) Wybierz prawdziwe zdanie: a) Felek pożyczył Walusiowi kilka kanistrów z benzyną. b) Felek pożyczył Walusiowi pięć kanistrów z benzyną. c) Felek nie pożyczył Walusiowi ani jednego kanistra z benzyną. 10) W jaki sposób Waluś i pilot znaleźli się w ogródku u cioci Eli? a) Skoczyli na spadochronie. b) Przyszli z polany, na której wylądowali. c) Wylądowali samolotem. 11) Ciocia Walusia mieszka w ... a) Opolu b) Olsztynie c) Olkuszu d) Krakowie 12) Dlaczego ciocia Ela uznała, że pilot jest prawdziwy? a) Miał wąsy. b) Był wysoki. c) Miał czapkę pilota. 13) Do czego Waluś porównał domy, ludzi i ulice? a) Do pudełek, robaczków i paseczków. b) Do sklepów, krasnoludków i niteczek. c) Do zabawek, mrówek i ścieżek. 14) Co mogła krzyczeć do Walusia zdenerwowana Tereska? a) Oddaj mi moje kredki! b) Nigdy więcej nie bierz mojego bloku rysunkowego! c) Wysiadaj natychmiast z tego samolotu! Ranking Ta tablica wyników jest obecnie prywatna. Kliknij przycisk Udostępnij, aby ją upublicznić. Ta tablica wyników została wyłączona przez właściciela zasobu. Ta tablica wyników została wyłączona, ponieważ Twoje opcje różnią się od opcji właściciela zasobu. Wymagane logowanie Opcje Zmień szablon Materiały interaktywne Więcej formatów pojawi się w czasie gry w ćwiczenie. Cojali USA creates innovative solutions for commercial vehicles with the most comprehensive coverage. For more information, call us at (305) 960-7651. Adam Bahdaj Pilot i ja Na imię mi Waluś. Ciągle marzę o tym, żeby mieć piękny samolot i latać, gdzie tylko dusza zapragnie. Tymczasem tylko rysuję na papierze różne wspaniałe śmigłowce, odrzutowce, awionetki, szybowce, myśliwce i bombowce... A im dłużej rysuję, tym bardziej chciałbym latać. Raz, kiedy nikogo nie było w domu, wziąłem wielki blok rysunkowy mojej starszej siostry Tereski, usiadłem na dywanie i kolorowymi kredkami narysowałem prześliczny samolot. Mówię wam, zupełnie jak prawdziwy. I pomyślałem sobie: "Jakby to było dobrze mieć taki samolot dla siebie i polecieć do cioci Eli, do Olsztyna. To dopiero by się ucieszyła!" Tam sobie pomyślałem, ale zaraz zmartwiłem się, bo przecież nie umiem nawet sterować. Narysowałem więc pilota. Mówię wam, piękny pilot, zupełnie jak żywy. Miał błękitny kombinezon lotniczy, błękitną pilotkę na głowie i w ogóle wszystko miał lotnicze. Nawet spojrzenie. Jednak czegoś mu brakowało... Długo myślałem i myślałem, czego mu brakuje. Nareszcie zgadłem, że nie ma jeszcze wąsów. Dorysowałem mu wspaniałe, czarne wąsy. A wtedy... o dziwo! Pilot nagle poruszył się, spojrzał na mnie i zapytał: - Mój drogi, dlaczego dorysowałeś mi wąsy? - Myślałem, że z wąsami będzie pan poważniej wyglądał – odparłem przerażony. Pilot uśmiechnął się. Nigdy nie miałem wąsów, ale – jeżeli lepiej podobam ci się z wąsami, to pal licho, mogą zostać. Bardzo pana przepraszam – wyszeptałem. – Zdawało mi się, że każdy pilot powinien mieć wąsy. Głupstwo – roześmiał się przyjaźnie. – Zapomnijmy o tym, a teraz powiedz mi, dokąd chciałbyś ze mną polecieć? Przetarłem oczy, bo zdawało mi się, że śnię. Ale nie śniłem. Przede mną stał żywy lotnik z czarnymi wąsami i tak na mnie patrzył, jakbyśmy się od dawna znali i niejeden lot razem odbyli. - Przepraszam, czy pan jest prawdziwy? – zapytałem nieśmiało. - Najprawdziwszy w świecie. - A ten samolot jest prawdziwy? - Słyszysz warkot silnika? - Słyszę! Więc dlaczego zadajesz takie dziwne pytania? Powiedz mi lepiej, dokąd chcesz lecieć? Ja... – zająknąłem się, bo byłem wciąż ogromnie zdziwiony tym wszystkim. Po chwili jednak dodałem: - Do cioci Eli. - A gdzie ciocia mieszka? - W Olsztynie, przy ulicy Bolesława Chrobrego. Pilot zatarł z zadowoleniem dłonie. To świetnie, bo właśnie mam tam coś do załatwienia. Nie gap się tak na mnie, mój drogi, tylko wsiadaj. Za chwilę startujemy. Nie chciałem wierzyć, lecz jak tu nie wierzyć, kiedy za chwilę znalazłem się w prawdziwym samolocie, z prawdziwym lotnikiem, i – jakby nigdy nic – unieśliśmy się w powietrze.. Wzbijaliśmy się coraz wyżej, coraz wyżej, a ja wychyliłem się z kabiny i patrzyłem, co się dzieje na dole. Na dole chwilowo nic się nie działo, tylko wszystko było coraz mniejsze: domy jak zabawki, ulice jak ścieżki, a ludzie jak mrówki, które nie wiadomo dokąd idą. Dopiero wtedy zaczęło się coś dziać, kiedy Tereska wróciła ze szkoły i zobaczyła, że rysowałem na jej bloku. Wybiegła do ogrodu, zadarła głowę, pogroziła mi pięścią i krzyczała. Na szczęście nic nie słyszałem, bo silnik okropnie warczał i byliśmy już bardzo wysoko. Ładnie bym wyglądał, gdybym wpadł w jej ręce! Na szczęście byliśmy już daleko za miastem. Wzbiliśmy się jeszcze wyżej – tak wysoko, że nic nie było widać, tylko chmury. I czarne wąsy mojego pilota. Bardzo dobrze, że dorysowałem mu te wąsy, bo inaczej zdawałoby mi się, że go nie ma. Mnie w ogóle nie było widać. Zapytałem więc głośno, żeby wiedział, że jestem: - Dokąd my właściwie lecimy? - Do Olsztyna! – odkrzyknął pilot. - Wcale nie widać, że do Olsztyna. - Nie widać, bo chmury. - Wolałbym, żeby było bez chmur. - Ja tych chmur nie zrobiłem. Ja też ich nie narysowałem – zawołałem. – Na moim rysunku nie było chmur. Świeciło słońce i szybowały piękne obłoczki nad lasem. Pilot okropnie się zdenerwował, a jak się zdenerwował, to poczerwieniał, więc oprócz wąsów widziałem jeszcze jego czerwone policzki. Co ja ci na to poradzę – huknął ze złością – skoro w telewizji przepowiedziano grubą powłokę chmur! Chciałeś być lotnikiem, to siedź cicho. - W takim razie wracajmy do domu – zawołałem, bo byłem bliski płaczu. - Do jakiego domu? - Do mojego. Pewnie zaraz będzie obiad. - Chętnie bym wrócił na obiad – odparł pilot – ale zdaje mi się, żeśmy zabłądzili. - Ładna historia! Co teraz będzie? – jęknąłem. Nic ciekawego nie było, tylko chmury, chmury i chmury, gęste jak śmietana i coraz ciemniejsze, a wśród chmur nasz samolot i my. Zdawało mi się, że już nigdy nie wylecimy z tych chmur, więc żałowałem, że narysowałemten śliczny samolot i tego pilota z wąsami. Wnet jednak przestałem żałować, bo nagle chmury się rozpłynęły i wylecieliśmy na błękitne, słoneczne niebo. - Gdzie my właściwie jesteśmy? – zapytałem uradowany. - Nie mam pojęcia – odparł pilot. Ja też nie miałem, więc obaj nie mieliśmy pojęcia, gdzie się znajdujemy. Po prostu zabłądziliśmy w niezmierzonych przestworzach. - Myślałem, że jest pan lepszym pilotem – powiedziałem. - Jestem takim, jakiego mnie narysowałeś – odparł naburmuszony. - W takim razie lądujmy i dowiedzmy się od ludźmi, gdzie jesteśmy. Niestety, nie można było lądować, bo pod nami ciągnęły się lasy. - Lećmy dalej! – zawołałem. – Może znajdzie się jakaś polana. Pilot poruszył czarnymi wąsami. - Dalej nie możemy lecieć, bo nie mamy już benzyny. Jęknąłem zrozpaczony. - Jak pan mógł wystartować bez zapasu benzyny? Pilot wzruszył ramionami. Za wiele ode mnie wymagasz. Dorysowałeś mi niepotrzebnie wąsy, a zapomniałeś narysować kilka kanistrów benzyny. - Ma pan rację, zapomniałem! - W takim razie lądujmy na drzewach! Na szczęście nie musieliśmy lądować na drzewach, bo niżej, tuż pod naszym samolotem, zobaczyliśmy piękny, różowy obłoczek. To ten sam, który narysowałem nad lasem – ucieszyłem się. – Czy można na nim wylądować bezpiecznie? Pilot uśmiechnął się wyrozumiale. - Spróbujmy. Osiedliśmy lekko i miękko jak na puchowej pierzynie. Myślałem, że będziemy pierwszymi ludźmi lądującymi na takim ślicznym obłoczku, a ja będę mógł pochwalić się kolegom. Niestety, nic z tego, bo przed nami wylądował już nowiutki śmigłowiec. - Kto ośmielił się lądować tuż przed nami? – zawołałem. W odpowiedzi usłyszałem dobrze mi znany głos: - To ja, Felek Karolak. Nie poznajesz mnie? Skąd Felek Karolak znalazł się na obłoku? I to do tego w takim fantastycznym śmigłowcu? Po chwili w okienku śmigłowca ukazały się jego odstające uszy, a za nimi cały Felek. - Skąd się tu wziąłeś? – zapytałem. - A ty skąd? – zapytał Felek. - Ja... narysowałem samolot i pilota. Felek roześmiał się głośno. - Po co ci pilot? Ja narysowałem śmigłowiec i siebie. Nie pomyślałem o tym – odrzekłem wykrętnie. – Bardzo się cieszę, że cię spotkałem. A dokąd ty lecisz? - Do Łomży. - Dlaczego właśnie do Łomży? Bo w Łomży jest właśnie cyrk. A w cyrku występuje akrobata Piramido – Polopiryno, więc chciałem go koniecznie obejrzeć. A ty dokąd? - Do cioci, do Olsztyna. Eee... – skrzywił się Felek. – Jedź ze mną do Łomży. Mówię ci, takiego akrobaty nie ma na świecie. - Bardzo mi przykro – odparłem – ale chciałbym zrobić niespodziankę cioci Eli. - Szkoda – zmartwił się Felek. Trudno – powtórzyłem smętnie. – Właściwie to nigdzie nie możemy lecieć, bo zabrakło nam benzyny. To głupstwo – powiedział Felek. – Mogę ci pożyczyć kilka kanistrów. Byłem przezorny i narysowałem na zapas. - Bardzo ci dziękuję – ucieszyłem się. – Oddam ci zaraz, jak tylko wrócę do domu. Dobry kolega z tego Felka Karolaka. Pożyczył nam kilka kanistrów benzyny i mogliśmy polecieć dalej. Niestety, nikt z nas nie wiedział jak i którędy leci się do Olsztyna. Polecieliśmy więc prosto przed siebie. Pogoda była piękna. Nad nami czyste niebo, pod nami lasy, pola, wioski, szosy, a na szosach samochody, jak drobne żuczki sunące swoimi ścieżkami. Było tak pięknie, że przestaliśmy się martwić. Zalecielibyśmy nie wiem dokąd, gdyby nagle coś nie prychnęło. - Co to ? – zapytałem wąsatego pilota. - Zdaje mi się, że w silniku. - W silniku ! – przeraziłem się. – To musimy wyskakiwać ! I już miałem opuścić samolot, ale pilot złapał mnie za szelki. - Przecież nie masz spadochronu – wyszeptał i zbladł jak płótno. - Głupstwo – powiedziałem. – Zaraz dorysuję. - Na czym ? - Na bloku Tereski. - Blok został przecież w domu. A to pech ! – jęknąłem, lecz w tym samym momencie wpadłem na znakomity pomysł. - Zrobi się ! – wykrzyknąłem. – Spadochron dorysuję panu kredą na plecach. Silnik już ledwo dyszał, a ja nie zważałem na niebezpieczeństwo, tylko rysowałem. Naraz samolot wpadł w korkociąg i byłoby już po nas, gdyby spadochron się nie otworzył. Na szczęście otworzył się. Pilot złapał mnie za szelki i razem opadliśmy na ziemię. Nie wiem, jak to się stało, ale spadliśmy wprost do ogródka cioci Eli. Ciocia na mój widok omal nie zemdlała. - Waluś ! – zawołała. – Skąd ty tu spadłeś ? - Prosto z nieba – odrzekłem. – Chciałem cioci zrobić niespodziankę. Strasznie mizernie wyglądasz. Pewno jesteś bardzo zmęczony. Może byś coś przekąsił ? Obiad dopiero za dwie godziny. Dziękuję, ciociu, ale w tej chwili najchętniej położyłbym się na chwilę, bo mieliśmy bardzo ciężki lot. - Zaraz ci pościelę – powiedziała ciocia i w tym momencie spojrzała na pilota. - Kto to ten pan z czarnymi wąsami ? – zapytała. - A, ten ? – odparłem. – To pilot, który mnie tutaj przywiózł. - Wypadałoby go też zaprosić. - Tak, ciociu, tylko nie jestem pewny, czy on jest prawdziwy. Ciocia spojrzała na mnie podejrzliwie. - Co ty wygadujesz, przecież ma wąsy. - Właśnie... Ma, bo mu dorysowałem. Ej, mój drogi, pleciesz, bo jesteś zmęczony. Prześpij się, a potem spokojnie porozmawiamy. Zaprowadziła mnie do pokoju i położyła na tapczanie. Usnąłem jak kamień. Kiedy obudziłem się, nie byłem wcale u cioci Eli, ba, nie byłem nawet w Olsztynie. Leżałem u siebie w domu na dywanie, a obok mnie blok Tereski z pięknym rysunkiem. Mówię wam, samolot był jak prawdziwy, a pilot jak żywy. Nie mogłem sobie tylko przypomnieć, skąd pilot ma takie duże czarne wąsy. Naraz z hukiem wpadła Tereska i zaczęła tupać ze złości. - Walek, sto razy ci powtarzałam, żebyś nie bazgrał na moim bloku ! Przepraszam cię, Teresko – powiedziałem ziewając jeszcze – ale dzięki temu rysunkowi odbyłem wspaniałą podróż. - Jaką podróż ? – zapytała Tereska. Jeżeli chcesz się dowiedzieć jaką, to zajrzyj na pierwszą stronę tej książeczki i przeczytaj, bo drugi raz nie będę opowiadał. Take your friends and family up for a joy ride. Visit an aviation festival or take part in a show. Use airplanes as a method of travel, such as to visit friends and family or to take a business trip (so long as you are not charging for your time in the air, which you can’t do with a PPL) Have an airborne date with someone special.Pilot i ja Autor:Adam Bahdaj (1918-1985) ... Wyd. w latach:1966 - 2022 Autotagi:drukksiążki Więcej informacji... (4 głosy) Waluś marzy o pięknym samolocie i szybowaniu wysoko w przestworzach. Jego marzenie spełnia się - chłopiec wyrusza wraz z wąsatym pilotem w podniebną locie pełnym przygód i wrażeń docierają wreszcie do cioci Eli, mieszkającej w Olsztynie. I nagle... Waluś budzi się! Czy to był tylko sen?Czasem wystarczy zamknąć oczy, by ziścić swoje "Pilot i ja" polecane jest jako lektura szkolna dla II klasy szkoły podstawowej. źródło opisu: Wydawnictwo Literatura, 2013źródło okładki: Więcej... Nikt jeszcze nie obserwuje nowych recenzji tego dzieła. Inne tytuły:The Podróż w nieznane Pilot and me Autorzy:Adam Bahdaj (1918-1985) Danuta Konwicka (1930-1999) Aneta Krella-Moch Marianna Jagoda Jan Grabowski (1882-1950) Włodzimierz Nowakowski (1945-1996) Ilustracje:Danuta Konwicka (1930-1999) Aneta Krella-Moch Marianna Jagoda-Mioduszewska Marianna Jagoda Bogusław Orliński Artur Piątek Jagoda Mioduszewska Jarosław Żukowski Tłumaczenie:Donata Mathews Marianna Jagoda-Mioduszewska Lektorzy:Włodzimierz Nowakowski (1945-1996) Joanna Lissner Andrzej Piszczatowski Redakcja:Jan Grabowski (1882-1950) Instytucja sprawcza:Polski Związek Niewidomych oraz:Aneta Krella-Moch Wydawcy:Wydawnictwo Literatura (1985-2022) NASBI (2019) Legimi (2019) ebookpoint BIBLIO (2019) IBUK Libra (2016) Wydawnictwo Siedmioróg (1967-2005) Wydawnictwo Nasza Księgarnia (1966-1993) Polski Związek Niewidomych Zakład Wydawnictw i Nagrań (1991-1992) Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia (1971-1986) Lissner Studio Zakład Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych Serie wydawnicze:Poduszkowce Seria Polsko-Angielska Moje Książeczki Lektura Lektura Szkolna Moje Książeczki - Nasza Księgarnia Seria Dwujęzyczna klasa 1 Lektura - Siedmioróg PODUSZKOWCE/Literatura Kanon Książek dla Dzieci Lektura dla klasy I Lektury szkolne ("Nasza Księgarnia") Seria Polsko-Angielska - Literatura ISBN:83-10-08651-2 83-7254-438-7 83-85959-47-5 83-87080-25-X 83-88484-90-7 978-83-60638-00-2 978-83-60638-58-3 978-83-60638-87-3 978-83-61083-50-4 978-83-61224-34-1 978-83-7254-332-5 978-83-7672-026-5 978-83-7672-269-6 978-83-7672-358-7 978-83-7672-434-8 978-83-7672-829-2 978-83-7672-901-5 978-83-8208-052-0 8310096512 003-20228 8381008651-2 83-88484-90 83-888484-90 83-10-8651-2 83-10-05651-2 83-10-08451-2 83-85959-47-9 83-870080-25-X 978-83-10-08651-2 987-83-61224-34-1 Autotagi:audiobooki bajka beletrystyka CD dokumenty elektroniczne druk e-booki epika ikonografia kasety magnetofonowe książki literatura literatura piękna literatura stosowana nagrania opowiadania powieści proza zasoby elektroniczne zbiory opowiadań Powyżej zostały przedstawione dane zebrane automatycznie z treści 313 rekordów bibliograficznych, pochodzącychz bibliotek lub od wydawców. Nie należy ich traktować jako opisu jednego konkretnego wydania lub przedmiotu. Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał. Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość Uprzejmie informujemy, że nasz portal zapisuje dane w pamięci Państwa przeglądarki internetowej, przy pomocy tzw. plików cookies i pokrewnych technologii. Więcej informacji o zbieranych danych znajdą Państwo w Polityce prywatności. W każdym momencie istnieje możliwość zablokowania lub usunięcia tych danych poprzez odpowiednie funkcje przeglądarki internetowej.The ®Pilot. COVID-19 At-Home Test is authorized for non-prescription self-use and/or as applicable, for an adult lay user testing another aged 2 years or older in a non-laboratory setting. My pilot and I would have to take it for a test pilot and I would have to take it for a test i ja razgovarali su o povratku agenata Gibbs i pilot and I discussed turning back for Agents Gibbs and wants to be a pilot and I'm going to support 20 h da platite odštetu za upad u koloniju iliI have been told to say you have 20 hours tomake reparations for Federation intrusions into this colony or my pilot and I will be sam još uvijek pilot i ja odgovaram za slijetanje na still pilot and I'm responsible if we don't set down at sam još uvijek pilot i ja odgovaram za slijetanje na I'm responsible if we don't set down at Haneda. I'm still happen to be a good pilot too. AndI know my way around the što se dogodilo. 1978 dva Nasina test pilota i ja smo spazili UFO iznad Jute. Ja sam jedini koji je rekao da smo nešto happened like this: in 1978 two other pilots Proof and I saw a UFO in Utah And I was the only one who admitted be seen publicly. Rezultati: 20, Vrijeme: . 486 51 0 187 486 55 359 150